*Avalone P.O.V.*
Siedziałam na dachu oglądając zniszczony po walce Nowy York.
- Dziękuję.- usłyszałam głos siostry za plecami.
- Jestem starsza. To był mój obowiązek. - uśmiecham się.
- Chodzi mi o Zayna.- Jais.
- Jak ty mnie wgl znalazłaś?- ja
- Rogers troche mi pomógł.- Jais.
- Chodź tu.- przytulam ją. Jais mocno mnie obejmuje, a ja jęczę z bólu.
- Co jest?- pyta siostra.
- Nic takiego.- ja.
- Jednak coś jest.- Jais.
- Mówię przecież, że to nic.- Ja. Siostra zdejmuje mój sweter. Na ramieniu mam opatrunek, który sobie zrobiłam.
- Nic?- pyta siostra i zdejmuje opatrunek.
- Postrzelili cie.- siostra chwyta moją rękę i teleportuje do budynku.
- Halo potrzebujemy lekarza!- wydziera się na cały budynek i ciągnie mnie za sobą. W końcu zaciąga mnie do sali konferencyjnej gdzie siedzą wszyscy.
- Ja was kocham co nie? Wszystkich. Naprawdę, ale CZEMU DO JASNEJ CHOLERY PO TYM JAK AVA UZDROWIŁA WAS WSZYSTKICH NIKT NIE SPRAWDZIŁ CO U NIEJ?!- Siostra.
- Uspokój się. - Stark.
- Co się stało Ava?- Steve.
- Nic takiego. Jaisnavi panikuje.- Ja.
- MASZ POCISK W RAMIENIU I TO JEST NIC?!- Jais.
- Daj spokój. - wzdycham.
- Bez gadania! Do lekarza!- drze się na mnie siostra i znowu ciągnie mnie za sobą. W końcu Wymykam się i idę do Jane. Siadam na stole, a Ona wyjmuje mi pocisk z ramienia.
- Ał.- jęczę.
- Nie ruszaj się tak to nie będzie boleć.- Jane.
- Już dobra no.- siedzę spokojnie. Jane opatrzyła mi ranę.
- Tu jesteś! Kiedyś dostanę przez ciebie zawał.- Steve.
- Starsi ludzie już tak mają.- śmieję się. Rogers podchodzi do mnie i staje przede mną. Wtulam się w niego.
- Proszę się nie nabijać z mojego wieku.- Steve.
- Już nie będę.- mówię zaciągając się jego zapachem.
- Jak się czujesz?- Pyta.
- Lepiej.- usmiecham się.
- Za piętnaście minut zachód. - Steve. Teleportowałam nas na dach. Siedziała tam Jais wtulona w Zayna.
- Skubani. Ukradli nam miejscówkę.- ja.
- Znajdziemy sobie inną. Zostawmy ich.- Steve.
- Zasługują na troche prywatności. - mówię. Koniec końców znajdujemy się na dachu empire state building.
- Co teraz? No wiesz. Z nami.- Steve.
- A co ma z nami być?- pytam
- No wiesz. Wrócimy do swoich dawnych zajęć, do swoich mieszkań. Ja nie jestem dobry w związkach.- Rogers.
- Ja też nie jestem w tym dobra. Poza tym nie wrócę do swoich zajęć. Nie chcę znów kraść żeby przeżyć. Nawet nie wiesz jakie to cholernie przykre. Świadomość, że jesteś na tym świecie sam, że nie masz nikogo kto ci pomoże. To było straszne przeżycie. Do dzis mam koszmary. Tylko udawałam silną, żeby Jaisnavi się nie łamała. Tak naprawdę moje życie mnie dołowało. Próbowałam się zabić, ale nigdy mi się nie udało. Chciałam się utopić to okazało się, że potrafię oddychać pod wodą. Najadłam się tabletek i popilam wódką okazało się, że alkohol nie ma na mnie wpływu i tabletki tez nie. Za każdym razem kiedy chciałam zgnąć objawiała mi się jakaś nowa moc.- ja.
- Przecież teraz masz mnie. - Steve przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Mam ciebie.- wyszeptałam badając te słowa.
- Zamieszkaj ze mną.- Steve.
- Nie mogę, a co z Jais? - pytam
- Da sobie radę. Przecież nie jest już małą dziewczynką.- Steve.
- Mogę to przemyśleć?- pytam.
- Oczywiście.- Steve cmoka mój nos.
Steve pozwolił mi sie nad tym zastanowić i mimo, że bardzo chciałam z nim zamieszkać, zbliżyć się do niego to bałam się porozmawiać o tym z Jais.
- Co cię tak dręczy?- spytała.
- Nic.- ja
- Powiedz bo wyczytam to sobie z twoich mysli.- Zagroziła.
- Jais. Trzymaj się z daleka od mojej głowy.- ja.
- Steve chce żebyś z nim zamieszkała?!- Jais.
- Nie można mieć sekretu.- wzdycham.
- Pan Ameryka się angażuje?- Jaisnavi.
- Najwyraźniej.- ja
- I co mu odpowiedziałaś?- Jais
- Że muszę to przemyśleć bo nie chcę cię zostawić.- ja
- Oszalałaś?! Ja wracam do naszego mieszkania. SAMA. To znaczy się z Zaynem bo wiesz zaprosiłam go do nas na trochę.- Jais.
- Czyli mam się zgodzić?- pytam
- No raczej.- Jaisnavi.
***
Kiedy powiadomiłam mojego mężczyznę o dobrej nowinie niemal odrazu przenieslismy moje ubrania do niego.
- Napewno wszystko masz?- spytał.
- Tak Steve. - usmiecham się kiedy wchodzimy po schodach do jego mieszkania.
- Coś mało masz tych rzeczy.- Steve.
- Bo nie jestem stereotypową kobietą. Mam ze trzy pary jeansów, jeden dres, kilka tshirtów i kilka par trampek. Po co mi więcej?- pytam.
- Dobrze już. W kieszeni mam klucze. Wyjmiesz?- Steve. Wsadzilam rękę do kieszeni jego jeansów. W tym momencie wyszła jego sąsiadka.
- Hej Steve.- uśmiechnęła się zalotnie.
- Hej Sharon. - Steve. Wyjęłam klucz z jego kieszeni.
- Emm. Ja jestem Avalone.- ja.
- Sharon. Sąsiadka Steva.- Kobieta miała z 25-27 lat.
- Avalone to moja dziewczyna, więc teraz jestes także jej sąsiadką.- Steve
- Oh. Muszę lecieć. Miło było poznać. Do zobaczenia Steve.- Sharon trzepotała rzęsami i sobie poszła. Weszliśmy do mieszkania Rogersa.
- Nie lubię jej.- mówię zatrzaskując za sobą drzwi.
- Dlaczwgo? Jest miła.- Steve.
- Flirtowała z tobą.- ja
- Sharon? Napewno nie. Wydawało ci się.- Steve.
- Nic mi się nie wydawało.- ja
- A co jesteś zazdrosna?- Steve chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Nie. Nie jestem zazdrosna.- Prycham.
- A ja myślę, że jesteś. - Steve.
- Nie jestem zazdrosna. - prostestuję.
- Jesteś, ale to jest słodkie. Nikt nie był o mnie zazdrosny.- Steve.
- Bo ja cię kocham.- mówię i się w niego Wtulam.
- Ja ciebie także.- Steve
- I jakaś Sharon nie będzie cię podrywać bo jesteś mój.- ja
- Już dobrze.- Steve mnie uspokajał.
- Dostanę buziaczka?- pytam
- Oczywiście.- Rogers ujmuje moją twarz i łączy nasze wargi w czułym pocałunku.
- Chodź pokażę ci moje mieszkanie. - Steve. Po małej wycieczce opadłam na fotel w salonie. Mieszkanie nie było duże, ale było piękne. Przyszedł czas żeby pójść spać. Ja nie byłam zmęczona, ale Steve tak, więc postanowiłam udawać żeby on poszedł spac. Założyłam na siebie luźny tshirt i weszłam do łóżka. Wtuliłam się w Steve'a.
- Śpij dobrze.- mówię.
- Z tobą napewno.- całuje moje czoło. Steve dosyć szybko zasypia. Ja męczę się, ale około 4 zasypiam. Kiedy się budzę Steve'a już nie ma. Wstaję z łóżka i ide pod prysznic. Ubieram na siebie czarne jeansy, martensy, czarny top i ramoneskę. Odbieram telefon od Jais.
- Co tam?- pytam.
- Mamy wezwanie. Podstawiłam wczoraj twoje R8 pod mieszkanie Steve. - Jais
- Dzięki. Będę za 15 minut. - ja. Skupiam sie żeby namierzyć Rogersa. Wychodzę z jego mieszkania i natykam się na Sharon.
- Witaj. Avalone tak?- Sharon
- Tak.- mówię i zakluczam drzwi.
- Posłuchaj bo ja.....- dziewczyna zaczela nawijać, a ja nawet nie słuchałam o czym.
- Posłuchaj nie mam na to czasu. - Ja.
- Poczekaj bo muszę ci powiedzieć, że ja i Steve byliśmy razem. - Sharon.
- I co z tego?- pytam
- Myślałam ze chcesz wiedzieć. - Sharon
- Jakbym chciała to wyczytalabym to.z twoich mysli.- rzucam i kiedy juz schodzę ona musiała mnie zdenerwować.
- On jeszcze bedzie mój.- Sharon. Dłonie zajęły mi się ogniem.
- On jest teraz mój. Spróbuj się do niego zbliżyć, a ukręcę ci głowę, Wpycham i powieszę sobie na ścianie. - powiedziałam.
- Jesteś taka jak on.- Sharon.
- Nie. On nie jest w stanie skrzywdzić bezbronnej osoby, a ja tak.- mówię groźnie i zbiegam po schodach na dół. Wsiadam do mojego audi i ruszam z piskiem opon. Dałam znać Rogersowi, że zaraz będę. Kiedy podjechałam rozmawiał z jakimś mężczyzną.
- Uszanowanie.- chłopak uśmiechnął sie do mnie i zaczął obserwować mój samochód.
- Wszędzie nie pobiegnę.- zaśmiał się Steve i wsiadł do samochodu. Spaliłam gumę i ruszyłam do przodu.
- Halo rajdowcu zwolnij bo nas zabijesz.- Steve.
- Jeszcze nikt nie zginął kiedy ja prowadziłam.- ja.
- Już nic nie mówię.- Rogers. W siedzibie T.A.R.C.Z.Y zapakowali nas do śmiegłowca i zaczęli nam wyjaśniać przejęcie jakiegoś statku TARCZY.
- Ja i Jais uwalniamy zakładników.- mówię.
- A jak wam sie cos stanie? Ci dranie są uzbrojeni.- Steve.
- My też.- wyjęłam zza paska broń i zrobiłam sie niewidzialna. Jais poszła w moje ślady.
- Uważaj na siebie.- Steve całuje mnie w czoło i wyskakuje ze śmigłowca.
- A on miał spadochron?- ktoś zapytał. Uśmiechnęłam sie.
- Oczywiscie, że nie.- ja. Teleportowalam sie na statek. Dosyc szybko pokonaliśmy oprawców i uwolnilismy zakladnikow.
- Zostańcie tutaj my sprawdzimy resztę statku. - Jais. Wychodzimy i znow robimy się niewidzialne. Wychodzimy na główny pokład. Wszystko jest w porządku i odzyskaliśmy statek. Szczęśliwie wracamy do domu.
- Hej Steve.- Sharon.
- No tobie to chyba życie niemiłe.- ja.
- Hej Sharon.- Steve.
- Twoja dziewczyna mi dziś groziła.- Sharon się poskarżyła. Pokazałam Rogersowi scenkę z dzisiaj w jego głowie.
- Widziałaś swoją minę jak Avie zapaliły się ręce?- zaśmiał się Steve.
- Dla ciebie jest to śmieszne?- Sharon.
- Nie no co ty.- Steve.
- Nie ważne. Zostawiłeś chyba włączone radio.- Sharon. Spojrzeliśmy na siebie. Sharon sobie poszła.
- Ja nie mam radia.- Steve otworzył drzwi i powoli wszedł do srodka. Szlam zaraz za nim. W salonie siedział Fury.
- Fury co ty tutaj robisz?- Spytał Steve.
- Mam problemy małżeńskie. Nie miałem gdzie się podziać.- Nick pokazał nam wiadomosc w telefonie. "Wszędzie są podsłuchy. TARCZA rozpracowana."
- Ktoś jeszcze wie o żonie?- Pyta ostrożnie Steve. Kolejna wiadomosc "Wy i Ja."
- Tylko najbliżsi przyjaciele.- Fury. Na chwile zapada miedzy nami cisza. Kolejny dźwięk jaki słychac to strzał. Fury pada na podłogę.
- Weź go do lekarza, a ja pojde za sprawca.- Steve wybiega z mieszkania wybijając okno.
- Weź mnie do TARCZY.- Fury. Nie wiedziałam co ten dziad kombinuje, ale mu zaufałam. Teleportowalam nas do tarczy i odrazu zaczęli reanimować i operować Nicka. Staliśmy przed wielką szybą i Patrzeliśmy jak Nick odchodzi. Steve przytulił mnie.
- Przed śmiercią Fury dał mi to.- szepcze i dyskretnie pokazuje mi pendrive.
- Rogers, Bliźniaczki i Zayn pójdą ze mną. - jakiś koleś.
- Nie potrafię kłamać. - Steve wsunął mi w dłoń pendrive. Stanęłam przed Stevem.
- Obejmij mnie. - Mowie.
- Teraz?- Steve.
- Tak.- Ja. Steve przytula mnie, a ja wsuwam pendrive w stanik.
- Chodźcie juz gołąbeczki.- Koleś
- A co ty taki niecierpliwy?- mowie i ide ze Stevem za kolesiem. Siadamy w gabinecie Pierca.
- Fury przed śmiercią zabezpieczył wszystkie dane na pendrive. Zastanawiam sie czy któreś z was nie zostało nim obdarowane. - Pierce.
- Jak to? Jakie dane zabezpieczył? Myślałam ze tarcza nie ma nic do ukrycia.- ja
- Tarcza nie, ale Fury miał. - Pierce
- Co chciał ukryć?- pytam
- W TARCZY są ludzie z Hydry. Chcą odżywić Hydrę. To źli ludzie. Steve może ty go masz. - Pierce. Wybuchnęłam śmiechem.
- On nawet nie wie co to pendrive.- zaśmiałam sie.
- Czy to jest to z ekranem i klawiaturą, takie cienkie co ma jabłko ugryzione?- pyta Steve
- Nie skarbie to jest MacBook.- Ja
- A może to okrągłe i płaskie?- Steve
- Nie. To płyta.- Jais
- To ja już nie wiem co.- Steve świetnie grał.
- W takim razie zostawię was w spokoju. - Pierce. Kiedy wyszliśmy z jego gabinetu spojrzalysmy po sobie z Jaisnavi.
- Pierce chce nas zabić.- mowie.
- Jak to?- Zayn.
- Twierdzi, że klamiemy i wszystkie wojska na nas wyśle. Jesli wyjdziemy z tego budynku żywi to będzie cud. - Jaisnavi.
- Ja pojadę windą. - Steve.
- No chyba Oszalałeś.- ja
- Pierce nie zna waszych mocy i nie może ich poznać. Musimy wyjść z tego budynku w normalny sposob.- Zayn.
- Prędzej nas zabiją. Bez naszych mocy jesteśmy bezbronne.- ja
- Ja i Ava pojedziemy windą. Wy idźcie w jakieś ustronne miejsce, bez kamer i teleportujcie sie na dół, a pózniej wyjdźcie z budynku w normalny sposob. - Steve
- Przed budynkiem stoi moje Audi. Weźcie je.- Mowie do Jais i rzucam jej kluczyki.
- Zobaczymy sie jeszcze.- Powiedziała Jais, ale mocno mnie przytuliła i poszła z Zaynem. Ja i Steve poszliśmy do windy. Za nami wsiadło ok 10 uzbrojonych żołnierzy. A na kolejnym piętrze kolejnych 5.
- Zaczynamy czy ktoś chce wysiąść?- spytał Steve. Długo nie czekał na rozpoczecie bitwy. Stanęłam z boku przestraszona widząc jak krzywdzą mojego chłopaka jednak on nie był im dłużny. Zamknęłam oczy i skupiłam sie w kącie windy.
- Maleńka już po wszystkim. Musimy sie stad wydostać.- Steve głaskał mnie po włosach. Otworzyłam oczy i mocno się w niego wtuliłam.
- Tak sie boje.- mowie.
- Ze mną nic ci nie grozi. - Steve. Wstałam.
- Jak chcemy stąd wyjść? Jak tylko otworzą się drzwi wyskoczy milion żołnierzy i beda chcieli nas zabić. - ja
- Proste. Zjedziemy jak najniżej, a pózniej wyskoczymy.- Steve. Winda zjechała bardzo nisko, ale ktoś ją zablokował. Wisiala teraz jakieś 5 metrów nad ziemią.
- Gotowa?- pyta Steve.
- Nigdy nie będę, wiec po prostu skaczmy.- ja. Steve wybił szklana ścianę i wyskoczyliśmy. Kiedy upadłam na ziemie czułam się strasznie. Miałam wrażenie ze zlamalam wszystkie kości. Podniosłam sie i pobieglismy do garażu gdzie był motor Steve. Wyjechaliśmy z garażu. Zdążyliśmy uciec. Zatrzymaliśmy się w jakiejś uliczce.
- Cóż Jais?- pytam
- Potrafisz się z nią komunikować? No wiesz tak myślami.- Steve
- Zależy na jaką odległość. - mówię. Siadam na brudnej ziemi i mocno się skupiam.
- Jaisnavi.- ja.
- Ava!- słyszę jej głos w swojej głowie.
- Nic wam nie jest?- pytam w myślach.
- Nie. Jesteśmy bezpieczni, a wy?- Jais
- Powiedzmy, że tak. Musimy gdzieś odtworzyć plik z pendrive.- ja
- To wy go macie?- Jais
- Tak mamy go. - ja
- Spotkajmy się w centrum przy sklepie Apple za piętnaście minut. Tylko jakiś kamuflaż czy cos.- Jais
- Jasne.- podnosze się z ziemi.
- I co?- Steve
- Są bezpieczni. Musimy odczytać dane z pendrive. Musimy wymyślić jakiś kamuflaż.- ja.
- Moze po prostu zmieńmy ubrania.- Steve. W końcu ja zakładam na siebie jeansy, top, bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Steve ubiera to samo co ja, ale dodatkowo zakłada czapkę i okulary. Idziemy pieszo do centrum. Pod sklepem czeka już Jais i Zayn.
- Pendrive ma system naprowadzający. Mamy jakieś 15 minut od teraz.- powiedziałam i włożyłam pendrive w jeden z laptopów. Jais i ja rozgryzaliśmy to, ale się nie dało. Zdołaliśmy tylko ustalić gdzie powstał plik. Szybko wyjęłam pendrive.
- Musimy się rozdzielić.- mowie.
- Bądźmy na łączu.- Jais postukała się w skroń.
- Obejmij mnie.- Rzuciłam. Steve przytulił mnie. Pochyliliśmy się i zaczęliśmy śmiać kiedy dwóch żołnierzy obok nas przechodziło. Weszłam w korytarzy prowadzący do toalet. Wciągnęłęm Steve do środka i teleportowalam nas przed centrum handlowe. Tam było dwóch żołnierzy. Odbijałam pociski, a pózniej wyrzuciłam broń z ich rąk. Steve zaczął sie z nimi bić. Doszedł jeszcze jeden strażnik, którym ja się Zajęłam. Najpierw pozbawiam go broni. Przeniosłam sie za jego plecy po czym skręciłam mu kark.
- Avalone. Szybko.- Steve chwycił moja dłoń i bieglismy przed siebie.
- Hej bohaterze daj mi chwile odpocząć. Raczej mało ćwiczę.- mówię.
- Co jest? - Steve podchodzi do mnie. Zdejmuje moją dłoń z mojego brzucha.
- Postrzelili cię.- Steve.
- Nic się nie dzieje.- ja.
- Chodźmy. - Steve zaprowadził mnie pod jakiś dom. Otworzył czarnoskóry mężczyzna.
- Co jest?- Spytał.
- Musimy się gdzieś ukryć.- Steve. To był mezczyzna z parku. Kiedy odbierałam Steve.
- Wchodźcie.- Mezczyzna wpuścił nas do domu. Steve kazał położyć mi się na kanapie. Czarny mezczyzna przyniósł ręczniki i opatrunki. Steve założył białe rękawiczki.
- Musze wyjąć pocisk. - Steve
- Już przywykłam do wyjmowania pocisków z mojego ciała.- zacisnęłam zęby. Rogers wyjął pocisk i zrobił opatrunek.
- Twarda kobieta. - Steve.
- Siedem blizn postrzalowych. Z tą osiem.- ja.
- Możecie korzystać z łazienki czy czego potrzebujecie. Zrobię śniadanie. - Mezczyzna. Podniosłam się z kanapy.
- Jestem Avalone.- Podaję mu rękę.
- Sam. - mężczyzna uśmiecha sie.